wrzesień
James Potter postanowił skorzystać z pięknej, jesiennej
pogody i udać się na przechadzkę po błoniach. Jego najlepszy przyjaciel,
Syriusz, umówił się z jakąś dziewczyną, a Remus pomagał Peterowi w nauce, więc miał
chwilę tylko dla siebie. Czuł, że ten rok będzie wyjątkowo udany. Po pierwsze, Lupin
został prefektem, co na pewno ułatwi im psoty. Po drugie, on sam wybrany został
na kapitana gryfońskiej drużyny Quidditcha, co było jednocześnie wielkim
zaszczytem, jak i wyzwaniem, któremu miał zamiar sprostać. No a po trzecie,
całej trójce, nawet Peterowi, udało się w końcu opanować sztukę animagii, dzięki
czemu będą mogli towarzyszyć Remusowi podczas pełni i wpierać go w tych
trudnych chwilach.
W pewnym momencie chłopak zauważył siedzącą nieopodal grupkę
dziewczyn. Uśmiechnął się pod nosem, wyjął z kieszeni jabłko, podrzucił je
wysoko, a następnie w popisowy sposób złapał i ugryzł. Kątem oka sprawdził, czy
dziewczyny to widziały. Większość z nich patrzyła w jego stronę z zachwytem, co
go ucieszyło, bo lubił być w centrum uwagi. Tylko jedna osoba pozostawała niewzruszona.
Był to nikt inny, jak tylko perfekcyjna Lily Evans. Ona jedna była skutecznie odporna
na jego urok, a wręcz wydawała się go nie lubić. Doskonale pamiętał, jak w
zeszłym roku dla żartu zaproponował, żeby się z nim umówiła. Jej mina była po
prostu bezcenna. James nigdy nie rozumiał tej dziewczyny, wolącej towarzystwo
tego okropnego Ślizgona, od niego samego. Kiedyś mu to zupełnie nie
przeszkadzało, ale teraz…
Chłopak przyglądał się Lily jeszcze przez chwilę. Jej
kasztanowe włosy pięknie lśniły w łagodnym blasku słońca, ogrzewającego
jednocześnie jej smukłe, zgrabne ciało. Drobne, delikatne dłonie trzymały
książkę, w którą wpatrywała się tymi swoimi cudownie zielonymi oczami…
„Nie, ona musi się ze
mną umówić” – postanowił w myślach. Dokończył jeść jabłko, wziął głęboki wdech,
zmierzwił włosy, po czym podszedł pewnym krokiem do grupki rozchichotanych dziewczyn
i powiedział:
- Evans, umów się ze mną .
- Spadaj Potter – odpowiedziała dziewczyna nawet nie
odrywając oczu od książki.
„Ona jeszcze zostanie moją żoną” – pomyślał, po czym odwrócił
się na pięcie i sprężystym krokiem pomaszerował w stronę zamku.
*
czerwiec
Lily biegła przed siebie, ledwo widząc drogę przez
napływające do jej oczu łzy. W końcu udało jej się dobiec do swojego
dormitorium, gdzie od razu rzuciła się na łóżko i zaniosła głośnym szlochem. W jej uszach cały czas brzmiały okrutne słowa,
wypowiedziane chwilę wcześniej przez jej niegdyś najlepszego przyjaciela.
„Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!” – to
zdanie wciąż powracało do niej echem, zadając ostry ból.
To, co się przed chwilą stało, było istnym koszmarem. I
pomyśleć, że jeszcze godzinę temu była w takim świetnym humorze. Napisała
ostatniego SUMa, co oznaczało chwilowy koniec nauki i powrót do domu na wakacje,
spotkanie z rodziną…
Jednak oni musieli to zrobić. Musieli z nudów zacząć dręczyć
Severusa. Przed oczami znów zobaczyła wiszącego w powietrzu do góry nogami
chłopaka. A ona… Ona chciała mu po prostu pomóc. Nigdy, nawet w najśmielszych
myślach nie oczekiwała takiego obrotu sprawy. Jak on mógł ją tak nazwać?
Przecież tyle razy zapewniał ją, że nie ma nic złego w jej pochodzeniu…
Ale ona powinna się była domyślić. W końcu zadawał się z tymi
okropnymi ludźmi, Averym i Mulciberem, którzy uprawiali czarną magię, nawet się
z tym nie kryjąc. Wszyscy wiedzieli, że w przyszłości zostaną śmierciożercami,
a oni sami wydawali się być z tego wręcz dumni. A Sev najwyraźniej był jednym z
nich. Tyle razy zapewniał ją, że to nie prawda, że w końcu mu uwierzyła. Lily
było wręcz wstyd, że była taka naiwna. Z jednej strony, to może dobrze się
stało, że ujrzała w końcu jego prawdziwą naturę…
No i ten cały James
Potter. Lily nie rozumiała, jak można być aż takim palantem! To on to wszystko
zaczął, to wszystko jego wina! Cały rok błaznował próbując jej zaimponować i
sprawić, że się z nim umówi, co dziewczyna skutecznie ignorowała. Tym razem jednak przesadził. Szantażował ją
mówiąc, że zostawi Severusa w spokoju, jeżeli ona się z nim umówi.
Niedoczekanie!
Jednak z jednego Lily była dumna. Pod wpływem emocji
wygarnęła mu, co o nim myśli. Mimochodem uśmiechnęła się na to wspomnienie.
„Targasz sobie włosy, żeby
wyglądać tak, jakbyś dopiero co zsiadł
ze swojej miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i
miotasz zaklęcia na każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz… Dziwię
się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i twoim wielkim napuszonym
łbem. Mdli mnie na twój widok!”
Jednak to niewiele zmieniało. Wątpiła, żeby do niego
cokolwiek dotarło. Żeby jej słowa miały sprawić, że będzie lepszym człowiekiem.
- Lily – usłyszała w pewnym momencie głos Mary Macdonald, a
na ramieniu poczuła jej delikatny dotyk – on tam jest i koniecznie chce z tobą
porozmawiać.
- To powiedz mu, że nie ma na co liczyć, niech sobie stąd
idzie! – odpowiedziała chowając głowę w poduszkę.
Późnym wieczorem udało jej się w końcu opanować emocje. Wykąpała
się, ubrała w piżamę i już miała się kłaść do łóżka, kiedy zauważyła stojącą w
rogu Mary. Dziewczyna wyglądała tak, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie
wiedziała, czy powinna.
- Co jest Mary? – zapytała łagodnym głosem.
- Chodzi o niego… On tam ciągle jest. Powiedział, że będzie
spać pod portretem Grubej Damy i czekał, dopóki nie wyjdziesz i z nim nie
porozmawiasz! – wyrzuciła z siebie w końcu dziewczyna.
Lily westchnęła cicho. Co prawda postanowiła już nigdy
więcej z nim nie rozmawiać, ale czuła, że powinna oficjalnie, raz na zawsze
zakończyć tę znajomość. Dziewczyna chwyciła szlafrok, zarzuciła go na siebie i w
ciszy wyszła z dormitorium. Gdy przeszła przez dziurę w portrecie prawie
potknęła się o leżącego na ziemi Ślizgona.
- Lily, tak mi przykro…
– zaczął mówić, pośpiesznie wstając z podłogi.
- Nie interesuje mnie
to – odpowiedziała dziewczyna stanowczo, zakładając ręce na piersiach.
- Przepraszam! – niemal
wyłkał chłopak.
- Oszczędź sobie płuc.
- Lily, błagam cię, wybacz mi! Nie chciałem nazwać cię szlamą!
To mi się po prostu…
- Wyrwało, tak? –
zapytała dziewczyna ze złością. – Już za
późno. Tłumaczyłam się za ciebie przez kilka lat. Wszyscy się dziwią, że w
ogóle z tobą rozmawiam. Ty i ci twoi przyjaciele śmierciożercy… no i co, nawet
nie możesz zaprzeczyć! Nie możesz zaprzeczyć, że wy wszyscy chcecie nimi
zostać. Nie możesz doczekać się chwili, kiedy zostaniesz sługą Sam-Wiesz-Kogo,
prawda?
Chłopak otworzył usta,
ale zaraz je zamknął, nie wypowiedziawszy ani słowa.
- Nie mogę już dłużej
udawać. Ty wybrałeś swoją drogę, a ja wybrałam swoją.
- Nie… Wysłuchaj mnie,
ja nie chciałem…
- … nazwać mnie
szlamą? Przecież tak nazywasz każdego, kto urodził się w rodzinie mugoli Severusie.
Czym ja się różnię?
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i wróciła do pokoju wspólnego
Gryfonów, zanim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć. Nie musiała czekać na jego
odpowiedź. Znała ją.
Już zmierzała w stronę dormitorium, ale zatrzymał
ją czyjś dotyk na swoim ramieniu. Lily odwróciła się powoli i zadarła lekko
głowę, żeby móc spojrzeć w orzechowe oczy Jamesa Pottera.
- Czego ode mnie chcesz? – warknęła.
- Porozmawiać. Przeprosić. Wszystko wyjaśnić. Wytłumaczyć
się – odpowiedział chłopak. W jego oczach widać było prawdziwą skruchę. Takiego
Jamesa Pottera nie widziała jeszcze nigdy w życiu, więc mimo swojej odrazy
wobec jego osoby, postanowiła poświęcić mu chwilę czasu.
Chłopak wskazał jej kanapę naprzeciwko kominka. Lily usiadła
i spojrzała wyczekującym wzrokiem na zajmującego miejsce obok niej Gryfona.
- On nie jest taki jak myślisz. Przy tobie zachowuje się
inaczej, ale nie raz widziałem, jak krzywdzi inne osoby. Jeżeli wybuchnie
wojna, a wygląda na to, że to nieuniknione, on cię nie ochroni. Nie będzie w
stanie. Nie powinnaś mu ufać, on…
- Doskonale o tym wiem – przerwała mu dziewczyna. – Właśnie mu
oznajmiłam, że to koniec naszej przyjaźni.
- Naprawdę? Och, to wspaniale! W takim razie teraz rozumiesz,
czemu uprzykrzamy życie Ślizgonom. Rozumiesz, że dla przyszłych śmierciożerców
nie powinno być litości. Nie rozumiem, czemu Dumbledore pozwala im chodzić do
tej szkoły. Gdyby to ode mnie zależało już dawno wszyscy siedzieliby zamknięci
w Azkabanie! – powiedział James uderzając zaciśniętą pięścią w swoje udo.
- Uspokój się! Nie można zwalczać zła złem, to nie prowadzi
do niczego poza wyniszczeniem! Dumbledore to mądry człowiek, on wie co robi.
- Tak, chyba masz rację… Mogę cię jeszcze o coś zapytać?
- Słucham.
- Czy to, co o mnie dzisiaj powiedziałaś… Czy naprawdę tak
myślisz? – zapytał się chłopak robiąc minę zbitego psa. Lily poczuła się lekko
zmieszana.
- Tak… - odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok. – Powinnam już
chyba iść…
- Nie, poczekaj! – wykrzyknął łapiąc ją za rękę. – To,
co powiedziałaś, pozwoliło mi w pewnym sensie przejrzeć na oczy. Ja… nie
wiedziałem, że inni mogą tak odbierać moje zachowanie. Postaram się zmienić,
obiecuję. Dla ciebie – dodał, wciąż trzymając Lily za rękę i patrząc jej głęboko
w oczy.
Dziewczynie zrobiło się gorąco i poczuła dziwne mrowienie na
całym ciele. Chciała wstać i odejść, ale jakaś niezauważalna siła jej na to nie
pozwalała. Siedzieli tak jeszcze przez chwilę, aż nagle Lily zauważyła, że
twarz Jamesa niebezpiecznie zbliża się do jej własnej.
- Co ty robisz? – zapytała zdziwiona.
- Próbuję cię pocałować, myślałem, że to odpowiedni moment.
- Jesteś niemożliwy! – zaśmiała się dziewczyna, po czym odeszła
w stroną dormitorium, lekko kołysząc biodrami.
__________________________________
W końcu udało mi się napisać ten rozdział :)
Muszę przyznać, że bardzo obawiałam się tego piątego roku. W końcu był on przełomowy i chciałam opisać go w odpowiedni sposób. Mam nadzieję, że nie wyszło najgorzej :)
Kursywą zaznaczyłam cytaty pochodzące z książek, bo postanowiłam się nimi posiłkować.
P.S. Jak Wam się podoba mój nowy szablon? Bo ja go uwielbiam <3 Jeszcze raz dziękuję Jill z Zaczarowanych Szablonów za świetną robotę! :)
No to zajrzałam i muszę przyznać, że mi się podoba ^^. Już sam szablon wywarł na mnie pozytywne wrażenie, a fakt, że jest to tematyka Huncwotów... Uwielbiam te czasy z HP. Nie młode pokolenie, które jest tak sielankowe i ociekające tęczą, że zwykle uciekam gdzie pieprz rośnie, a właśnie Huncwotów. W końcu wtedy dzieje się tyle mrocznych, ale jednocześnie ciekawych dla czytelnika rzeczy...
OdpowiedzUsuńNa razie może aż tak nie czuć tej mroczniejszej aury, to dopiero początek opowiadania i skupiasz się raczej na relacjach między Huncwotami i Lily, ale ten dialog między Jamesem a rudą wyszedł całkiem fajnie. Choć zwykle nie popieram kopiowania fragmentów z książki, to jednak rozumiem, że napisanie takiego dialogu po swojemu może być trudne (zresztą ja bezczelnie zerżnęłam z książki lekcję teleportacji, także tego ;P). Nie mniej jednak, podobała mi się perspektywa Lily i rozumiem, że mogła czuć żal, kiedy Sev powiedział jej tak niemiłe słowa. Byli przyjaciółmi, ale ich stosunki zaczęły się psuć. Lilka poniekąd obwinia za to Jamesa, w końcu to on z kolegami z nudów sprowokował tę sytuację. Chłopak w młodości był dość dziwnym typkiem, ale później pewnie się zmieni. Ta ostatnia scenka w tym rozdziale może stanowić jakiś przełom, nawet mi się podobała ;P.
Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie Ci się spodobało:)
UsuńOd następnego rozdziału zacznie się robić trochę poważniej. Mam nadzieję, że uda mi się wszystko opisać tak, jak bym chciała.
I przepraszam, że nie odpisałam na komentarz wcześniej, ani nie skomentowałam Twojego bloga, ale przez ostatni tydzień byłam za granicą i nie miałam dostępu do internetu, no a teraz muszę nadrabiać zaległości w nauce... :(
No przełomowy rok ;) Tylko teraz oczywiście jestem rozdarta, z jednej strony Severusa żal, a z drugiej...? Po Insygniach Śmierci już chyba nikt nie jest w stanie patrzeć na niego jak na zwykłego chamskiego Ślizgona, który nienawidzi wszystkich wokół, no ale trudno... w końcu Harry Potter musi się urodzić :P Zastanawia mnie jak tam Potterowi Seniorowi pójdzie przemiana, a w Lily widać, że już coś pękło. To jej niewinne kręcenie biodrami :D
OdpowiedzUsuńO i naszło mnie teraz na taką ogólną refleksję czemu twój blog tak mi się podoba. Większość tych blogów o Huncwotach polega na pseudo śmiesznych rzeczach, które Potter&Black wyczyniają, nudnych jak zeszłoroczny śnieg miłostkach i nieśmiertelnej Dorcas :P U ciebie tego nie ma, wszystko robisz w jakiś taki sposób, że (przynajmniej według mnie) można poczuć, że świat się robi taki mhroczny. Jak Potter mówi o bronieniu Lily, jakby już szykował się na to co ich ma spotkać.
Ah o dobra nie wiem czy w miarę zrozumiale napisałam o co mi chodzi :D
Pozdrawiam :*
[malfoy-issue]
Doskonale zrozumiałam o co chodzi i dziękuję bardzo za miłe słowa:)
UsuńZałożyłam tego bloga właśnie dlatego, że sama uwielbiam czasy Huncwotów, a ciężko mi było znaleźć jakieś opowiadanie, które nie ogranicza się tylko do pozytywnych aspektów, takich jak przygody miłosne i różne psoty. Wciąż mam nadzieję, że uda mi się stworzyć coś oryginalnego :)
Po pierwsze śliczny szablon, na prawdę zrobił na mnie wielkie wrażenie :) Co do notki: Masz ciekawy styl, ciekawe pomysły i piszesz tak, że czyta się bardzo szybko. Bardzo lubię stare pokolenie. James& Lily <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, że chłopak chce ją bronić, że jest taki rycerski ;P Będę czytać to opowiadanie ;) Również piszę, tzn dopiero zaczynam. Może chcesz mnie odwiedzić na francuska-pokusa.blogspot.com Jest to również FF potterowskie ;)
Byłoby bardzo miło, gdyby ktoś wyraźił swoją opinię na temat pierwszego rozdziału ;)
Pozdrawiam ;)
Bardzo dziękuję za miłe słowa:)
UsuńJak tylko znajdę czas, to z chęcią zajrzę na Twojego bloga, bo potterowskich opowiadań nigdy za wiele:)
Na początek cudny szablon.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak można wyobrazić sobie Lily i Jamesa.
Tak... James mnie również zaskakuje swoją dojrzałością a zarazem szczeniackim zachowaniem wobec Lily.
W tym chłopaku drzemie wiele emocji i nie bardzo chyba wie jak odnaleźć się z tym wszystkim.
podoba mi się równeiż zaostrzona sytuacja na Lily i Seva, chociaż nie powiem czekam na coś czego jeszcze nie było.
Ogółem rozdział wyszedł na plus i możesz być z siebie śmiało dumna.
czekam na ciąg dalszy pozdrawiam.
Dziękuję, ogólnie to jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału, choć wiadomo, że zawsze może być lepiej :)
UsuńOd siódmego roku nie będę się już skupiać tylko na relacjach Lily&James i zacznie się dziać o wiele więcej:)
No zakochałam się. Podoba mi się motyw tego, że opisujesz każdą klasę po kolei. To doskonale przedstawia całość Twojej wersji historii, bez ujmowania tego w milion rozdziałów. Czekam niecierpliwie na "Szósty rok", a następnie na rozpoczęcie opisywania ostatniej klasy Huncwotów. :) Chociaż rozdziały są krótkie, to ładnie streszczasz w nich to co najważniejsze, przynajmniej dla mnie - zmienne uczucia Lily Evans co do Jamesa. Życzę weny i serdecznie pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAnaisse [boska-interwencja.blogspot.com]
Bardzo się cieszę, że podoba Ci się moja koncepcja opowiadania:)
UsuńWiadomo, że ostatni rok jest najciekawszy, ale nie chciałam od razu do niego przechodzić bez krótkiego nakreślenia rozwoju relacji Lily i Jamesa :)
Ach te rozterki... Rozdział jak zwykle przynajmniej dla mnie) idealny! :)
OdpowiedzUsuń