Jej trzeci rok
nauki w Hogwarcie powoli dobiegał końca, a ona wciąż nie czuła się w nim
zupełnie swobodnie. Świat magii skrywał tak wiele tajemnic, których nie dane
było jej poznać. Nie wychowała się w czarodziejskiej rodzinie, nie miała z
magią do czynienia od urodzenia, tak jak większość uczniów. Ona do wszystkiego
musiała dojść sama. Dlatego wiecznie czuła, że musi coś udowodnić. Co prawda wiele
razy powtarzano jej, że pochodzenie nie ma żadnego znaczenia, jednak dziewczyna
coraz częściej słyszała, jak za plecami nazywają ją „szlamą”. Odczuwała z tego
powodu wielki żal, smutek i rozgoryczenie. Najczęściej wypełniała tę pustkę nauką.
Była to dla niej pewna odskocznia od rzeczywistości, poza tym dzięki temu miała
wrażenie, że dobrze wykorzystuje szansę jaką dał jej los. Wierzyła też, że
tytuł najlepszej uczennicy sprawi, że ludzi zaczną ją odbierać nie jako osobę z
mugolskiej rodziny, a jako zdolną i pracowitą czarownicę. Jednak często
czuła, że spędzając całe dnie w bibliotece wiele traci. Podczas gdy większość
uczniów korzysta z pięknej pogody, biega po błoniach i dobrze się
bawi w towarzystwie przyjaciół, ona większość czasu spędza sama, siedząc
pochylona nad książką w zakurzonej bibliotece. Teraz, nad jeziorem, również była
sama, a w rękach trzymała podręcznik.
Jej jedynym przyjacielem był Severus
Snape, jednak on coraz więcej czasu spędzał ze Ślizgonami i czasem miała wręcz
wrażenie, że się jej wstydzi. Kiedy rozmawiała z nim na ten temat, oczywiście
wszystkiemu zaprzeczał i zapewniał, że wciąż jest tym samym chłopcem, którego
poznała kiedyś na placu zabaw. Czasem Lily tak bardzo chciała wrócić do czasów
beztroskiego dzieciństwa… Nie była wtedy pokłócona ze swoją jedyną siostrą,
Petunią, w mugolskiej szkole miała wielu przyjaciół, nie musiała niczego nikomu
udowadniać… Oczywiście bardzo ucieszył ją list z Hogwartu, a myśl o tym, że
jest częścią tego niesamowitego świata napawała ją dumą. Tak bardzo chciałaby
znów poczuć ten entuzjazm co wtedy, gdy płynęła łódką w stronę Hogwartu…
Lily poczuła,
że po jej policzku spływa łza. Szybko ją otarła, jednak niewiele to dało, bo z
drugiego oka wypłynęła kolejna i zanim się obejrzała płakała jak dziecko.
W pewnym momencie kątem oka zauważyła nieopodal czwórkę
Gryfonów. Byli oni ostatnimi osobami, które chciałaby w tej chwili spotkać. Nie
w takim stanie. Na pewno zaraz zaczęliby z niej żartować, co tylko pogorszyło
by jej humor. Lily zaczęła się nerwowo rozglądać, szukając jakiejś kryjówki.
Niestety, dookoła niej była tylko trawa i jezioro. Kiedy już całkiem poważnie
rozważała zanurkowanie w wodzie, chłopcy zauważyli ją, pomachali i zaczęli
iść w jej stronę. Lily odmachała im i szybko otarła łzy.
Na samym przedzie szedł szkolny przystojniak, Syriusz Black.
Lily w pewnym sensie go nawet lubiła. Był zabawny, bystry i dowcipny, jednak
czasem przesadzał ze swoimi kawałami. Za pewne nie chciał nikogo krzywdzić, ale
często to robił. Poza tym czasem był bardzo dziecinny i chyba nie zdawał sobie
sprawy z tego, jakie to potrafi być wkurzające. Ale większość ludzi, zwłaszcza
dziewczyn, i tak go uwielbiała. Zapewne spory wpływ miał na to jego wygląd.
Chłopak był bardzo wysoki, dobrze zbudowany, no i przystojny. Miał dłuższe,
ciemne włosy, czarne oczy i uśmiech, na widok którego nawet Lily miękło serce. Czasem
było jej go wręcz żal. Było jej żal każdego, kto uważał Jamesa
Pottera za swojego przyjaciela, ale współczuła mu też dlatego, że nie potrafi
wykorzystać swojej inteligencji do niczego poza uprzykrzaniem życia innym,
zwłaszcza Ślizgonom.
Zaraz za Syriuszem, niczym cień, szedł Peter Pettigrew. Był
to niski, pulchny chłopak, o nieciekawym wyglądzie. Lily niezbyt za nim
przepadała. Miała wrażenie, że jest jakiś dziwny, a poza tym po prostu głupi. Nie
potrafił nauczyć się najprostszych zaklęć, ani uwarzyć jakikolwiek eliksir,
nawet z książką w ręku. Kiedyś zamiast skóry węża dodał maź ślimaka, bo
stwierdził, że jedno i drugie jest obślizgłe. Jak łatwo się domyślić, nie skończyło
się to zbyt dobrze. Lily miała wrażenie, że gdyby nie jego kumple, to chłopak
wciąż byłby na pierwszym roku. Jego przyjaciele byli bardzo sprytni i
inteligentni, nawet Lily musiała to przyznać, ale Peter był ich totalnym
przeciwieństwem. Był powolny, otępiały i niezdarny. Chyba każdy uczeń i
nauczyciel w szkole wiedział, że bez reszty Huncwotów nie przeżyłby jednego
dnia. Poza tym miał osobowość małego dziecka. Lily z pewnością by
uwierzyła, gdyby ktoś jej powiedział, że Peter płacze na rozpoczęcie każdego
semestru, bo tęskni za mamusią.
Obok nich szedł Remus Lupin, ulubieniec Lily. Był zupełnie
inny od reszty Huncwotów. Chociaż najwyraźniej miał problemy z asertywnością i
nie potrafił postawić się swoim przyjaciołom, to potrafił rozróżnić dobro od
zła i często zdarzało się, że przepraszał za zachowanie przyjaciół i naprawiał
wyrządzone przez nich krzywdy. Można z nim było normalnie porozmawiać nie bojąc
się, że zaraz wywinie jakiś numer. Kiedy ją widział, to nie krzyczał: „Hej,
Evans, włosy ci się palą!”. On zachowywał się bardziej po ludzku. Poza tym
starał się, żeby mieć dobre wyniki w nauce. Nie raz siedzieli razem w
bibliotece i się uczyli. Tylko czasem dziewczyna miała wrażenie, że chłopak
jest przygnębiony i nieobecny. Podejrzewała, że miało to coś wspólnego z jego
chorobą. Remus często lądował w Skrzydle Szpitalnym, a kiedy z niego wracał,
był blady i wymęczony. Lily miała ochotę zapytać się co mu jest, ale jakoś
nigdy nie miała na to odwagi.
No i w końcu czwórkę zamykał wspaniały James Potter, którego
Lily szczerze nienawidziła. Był on jedyną osobą w całej szkole, której
towarzystwa dziewczyna po prostu nie mogła znieść. Czasem Lily była wręcz
pewna, że nawet dementorzy nie są choćby w połowie tak okropni jak Potter. Był
strasznie nadęty, arogancki i zadufany w sobie, a od kiedy dostał się do
drużyny Quiddticha, stał się po prostu nie do zniesienia! Podobnie jak Syriusz,
był uważany za przystojniaka, co jeszcze bardziej podbudowywało jego ego. Dziewczyny
dosłownie mdlały na ich widok, czego chłopcy nie omieszkiwali się
wykorzystywać. Potter zachowywał się, jakby rządził całą szkołą. Uważał, że
może karać Ślizgonów, gdy tylko na to zasługują, czyli za każdym razem, kiedy
stają mu na drodze. Jego ulubionym obiektem żartów i drwin był Severus Snape,
co jeszcze bardziej denerwowało Lily. Wiele razy kazała Huncwotom zostawić go w
spokoju, jednak oni jej nie słuchali. Uporczywie uprzykrzali życie jej przyjaciela,
a ona nic nie mogła na to poradzić. Kolejną rzeczą, która denerwowała Lily było
to, że James i Syriusz nigdy nie odrabiali lekcji, tylko zwykle skrobali coś na
świstkach pergaminu tuż przed dzwonkiem i jakimś cudem zdobywali za to
maksymalną ilość punktów. Podczas gdy ona musiała spędzać każdą wolną chwilę na
nauce, tamta dwójka wiecznie rozrabiała, a i tak mieli dobre oceny.
Chłopcy podeszli i usiedli obok niej.
- A ty nie w bibliotece? – zapytał Syriusz z uśmieszkiem na
twarzy.
- Jak widać nie – odpowiedziała Lily pospiesznie chowając
książkę do torby.
- Płakałaś? – zapytał lekko zadziwiony James.
- Co? Nie, oczywiście, że nie, po prostu… mam uczulenie na
pyłki – odpowiedziała szybko. Chłopak lekko skinął głową.
- Widać, że coś jest z tobą nie tak – powiedział Remus z
troską. – Na pewno nie chcesz o tym pogadać?
- Nic mi nie jest – odpowiedziała Lily łamiącym się głosem.
Jego zainteresowanie jej osobą tak ją wzruszyła, że po policzku zaczęła jej płynąć kolejna łza. Tak bardzo nie chciała się rozpłakać!
- Hej, Evans, tylko nam się tutaj nie rozklejaj! –
powiedział James klepiąc ją po plecach. – Wiesz co najlepiej poprawia humor?
Mała przejażdżka na miotle! Accio Nimbus
1500!
Po chwili w ręku chłopaka znalazła się miotła.
- To co, chcesz się przelecieć? – zapytał James wyciągając
do niej rękę.
- Z tobą? Zapomnij!
- Daj spokój Evans, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Byliśmy przyjaciółmi przez jakieś 15 minut. Potem wrobiłeś
mnie w obrzucenie korytarza łajnobombami! – krzyknęła Lily. James uśmiechnął
się pod nosem.
- Taak, pamiętam to… Niezły numer ci wywinąłem – mruknął dumny
z siebie.
Zdenerwowana Lily złapała swoją torbę i bez słowa ruszyła
szybkim krokiem w stronę zamku. Po chwili jednak poczuła szarpnięcie, a jej
nogi oderwały się od ziemi...
- Puść mnie Potter! – zaczęła krzyczeć.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał chłopak, kiedy byli już
sporo stóp nad ziemią. Poluźnił lekko swój uścisk, tak, że zsunęła się parę
centymetrów, po czym bardzo szybko i mocno ją znowu złapał.
- Nie! Chcę, żebyś natychmiast postawił mnie na ziemi! –
wykrzyknęła jednocześnie wdrapując się na miotłę i łapiąc Jamesa w pasie.
- Bo co? – zapytał chłopak. Lily mogła się założyć, że na
jego twarzy malował się właśnie jego krzywy uśmieszek.
- Bo zrzucę cię z miotły – odpowiedziała po chwili namysłu.
- Serio? Możesz próbować – powiedział wyraźnie rozbawiony
James. Lily ostrożnie puściła jedną ręką uścisk i walnęła go w plecy. Spowodowało to jednak tylko tyle,
że sama się zachwiała i prawie spadła z miotły, więc szybko jeszcze mocniej się
do niego przykleiła.
- No dobra, nie zrzucę się z miotły – odparła zawiedziona.
- To przestań ze mną walczyć, tylko poczuj wiatr we włosach,
rozluźnij i rozejrzyj się! Czyż ten widok nie jest wspaniały? – zapytał zwalniając.
Lily powoli odkleiła głowę od jego
pleców, nie rozluźniając uścisku w pasie. Chłopak miał rację, widok z góry był
niesamowity. Widać było cały zamek, błonia, boisko do quidditcha i Zakazany
Las. A ludzie wyglądali zupełnie jak mrówki!
- I jak? – zapytał po chwili chłopak.
- To niesamowite – odparła cicho Lily.
- Mam nadzieję, że nieco poprawiłem ci humor. W takim razie
możemy wracać – powiedział James powoli lecąc w dół. – Mamy dzisiaj
niesamowicie ciepły dzień, nie sądzisz?
- To fakt.
- W takim razie przyda ci się nieco ochłody – krzyknął James przyspieszając. Chwilę potem szarpnął miotłą, a Lily wylądowała w jeziorze.
- Zabiję cię Potter! – wykrzyknęła celując w jego stronę
pięścią. Pod nosem się jednak uśmiechała. Bądź co bądź, chłopak w końcu
poprawił jej humor.
_______________________________
Tym razem trochę więcej opisów, mam nadzieję, że Was tym nie zanudziłam. Bo ja muszę przyznać, że jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału :) Poza tym, dodałam zakładkę "bohaterowie". Tak to bywa, jak mam dużo nauki - robię wszystko, żeby tylko nie zasiąść do książek :P